ala-23

ale dzień...pewnie przez te upaly ludzie zaczepni jak osy...

nawet ja- zawsze usmiechnięta - poddalam sie nastrojowi

mam tak wielką ochote poobrażać....popsuc komus humor..

i nie potrafie sie sprężyć.

juz wczoraj wieczorem odkrylam że wracaja do mnie ludzie

tylko wtedy gdy jest im źle...ja jako lekarstwo:)

i wcale mi to nie przynioslo satysfakcji.

a dziś..katastrofa....nawet obronić się przed zlośliwoscią nie

potrafię...tylko oczy coraz wieksze..i uciekam z czata jak mysz.

kurcze...doluje się sama i coraz bardziej mi sie to podoba....

horror.

chyba mam bloga..jak suuuperrr....dawno myślalam o nim :)

będę teraz opowiadac calkiem nieznanym ludziom

o moim życiu. To w sumie dziwne...znajomi z netu

wiedza o mnie więcej niż realni znajomi...A może tak wlaśnie

zmienia się świat? Ta samotność dopada wszystkich ..nie

tylko mnie.. Stada ludzi uśmiechających sie do wasnych

komputerów..przeżywających cudze troski jak wasne.

Latwiej stukać w klawisze..udawać kogo się chce...

Tylko za bardzo się do tych ludzi z netu przyzwyczajam..

Zaczynam czasem myśleć o nich jak o starych dobrych znajomych.

Czy to już uzależnienie..czy dopiero początki??

niedziela....nuda straszna....na czatach dziś nie siedzę....wszyscy beaz humoru a pocieszać mi się nie chce.

Też chcialabym mieć doly...z których ktoś wyciągnie...nawet romansować mi się nie chce...